Faza „twardego rynku” trwa nieprzerwanie już od 2018 r. Nie musi to być wcale takie oczywiste dla mniej dociekliwych obserwatorów lokalnego rynku. Po pierwsze, fazy cyklu ubezpieczeniowego i reasekuracyjnego mogą się różnić choćby długością i intensywnością. Śledząc koniunkturę na rynku reasekuracyjnym nie możemy także pominąć jej zróżnicowanego przebiegu w różnych regionach świata oraz w różnych działach ubezpieczeń.
Musimy mieć wreszcie na uwadze lokalną specyfikę, w tym szkodowość portfela cedenta. Ostatnie odnowienia reasekuracyjne nie pozostawiają jednak wątpliwości – „twardy rynek” ma zasięg globalny. Pozycja przetargowa reasekuratorów jest bardzo duża. Reasekuratorzy windują stawki, ograniczają zakres ochrony, ubyło im kapitału. Cykl ewidentnie wszedł w fazę ekspansji.
„Wszystko wszędzie naraz”
Parafrazując powody rozlania się „twardego rynku” po świecie można przytoczyć tytuł niedawnej premiery filmowej „Wszystko wszędzie naraz”. Bo faktycznie, w ostatnim czasie w branży rzeczywiście dzieje się wszystko, wszędzie i naraz. To efekt splotu większej liczby czynników, zarówno ekonomicznych, jak i pozaekonomicznych.
Do 2022 r. paliwem napędzającym „rynek reasekuratorów” były determinanty dobrze znane z wcześniejszych miesięcy:
- finansowe koszty pandemii,
- straty wynikające z katastrof naturalnych,
- dolegliwe skutki anomalii pogodowych relatywnie nie tak dużych, ale o zaskakującej częstotliwości,
- rekordowo niskie stopy procentowe, wpływające na przychody z inwestycji.
Wyniki finansowe branży utrzymują się poniżej oczekiwań inwestorów. Inflacja, o której w ostatniej dekadzie zdążyliśmy już zapomnieć, rośnie w tempie niespotykanym od wielu lat. Wreszcie nastąpiło coś, co według naszych złudzeń miało już nigdy nie wrócić: wojna w Europie, czyli agresja Rosji na Ukrainę. To kolejne wydarzenie z 2022 r., które dało paliwo do „wzrostów”, a skumulowana siła wszystkich wybiła fazę cyklu w kierunku szczytów nie widzianych od lat.
Znamienne, że coraz częściej impulsem wyzwalającym „twardy rynek” w skali globalnej jest zbieg całej gamy czynników, a coraz rzadziej: zależność od pojedynczych wydarzeń, tak jak to miało miejsce w przeszłości.
Mniej znaczy więcej
Z raportu agencji Fitch wynika, że kapitały własne reasekuratorów w ciągu roku skurczyły się do poziomu 355 mld dol., czyli o blisko 15%. Ich wartość w prosty sposób wyznacza „pojemność” dla ubezpieczycieli. Co bowiem znamienne, od 2008 r. kapitały sektora tylko rosły. Wzrastały w sposób organiczny jako efekt rozwoju firm, a branża zasilana była tradycyjnym oraz alternatywnym kapitałem pochodzącym od sponsorów emisji obligacji i innych instrumentów sekurytyzacji.
Co się zadziało w 2022 roku? Po pierwsze, nastąpił spadek wyceny aktywów reasekuratorów w odniesieniu do inwestycji ulokowanych w bezpiecznych obligacjach. Indeks Bloomberga, który śledzi zachowanie na rynku papierów skarbowych na świecie, odnotował niespotykany od dekad spadek wartości obligacji.
Po drugie, strumień dopływu nowego kapitału nie był już tak silny. Ich podnoszenie wyhamowała wszechogarniająca niepewność. Do tej pory rekordowo wysokie kapitały w sektorze i tak nie zawsze „pracowały” efektywnie. W obliczu oczekiwań inwestorów reasekuratorzy pogłębiali „ekspozycję” w ryzyko w nadziei na poprawę zwrotu z inwestycji. Co ciekawe, dostarczyciele aktywów nazajutrz po wystąpieniu kosztownych kataklizmów potrafili z nawiązką zasilić branżę dodatkowymi środkami, upatrując szans w zawarciu przez reasekuratorów potencjalnie lukratywnych, dobrze wycenionych kontraktów.
Jednak splot wszystkich niekorzystnych i zaskakujących czynników, które leżą u podstaw aktualnej fazy cyklu, wyostrzył niedostatki i błędy modeli „decyzyjnych” wykorzystywanych przez reasekuratorów, a to wyhamowało w końcu zapędy dostarczycieli kapitału. Dotychczasowa pojemność nie tylko zyskała na wartości, ale i została nieco inaczej zalokowana przez reasekuratorów zarówno ze względu na geografię cedentów, jak i na rodzaje preferowanych umów oraz ryzyk.
Wszyscy na tak
Ustalanie ceny reasekuracji jest bardzo zindywidualizowane. Ostatecznie cena „wykuwa się” na poziomie pojedynczego kontraktu, który z natury ma charakter unikatowy, jako że ma odpowiedzieć na konkretne potrzeby cedenta. Tak naprawdę trudno mówić o standardowej ochronie w reasekuracji czy też „średniej” cenie za reasekurację. W jakimś stopniu tendencje rynkowe może zilustrować wskaźnik Rate on Line (RoL). Np. według raportu Guy Carpenter wzrost cen reasekuracji katastroficznej mierzony wskaźnikiem RoL wyniósł blisko 30%, a zdaniem analityków Howden – 37%.
W Europie Środkowo-Wschodniej wskaźnik RoL oscylował w przedziale 20-50% w zależności od kraju i rodzaju przejmowanego ryzyka. Niebotycznie poszybowały ceny ochron zakupywanych przez samych reasekuratorów (50% i więcej). Części kontraktów retrocesyjnych nie można było w pełni domknąć na bardzo wąskim rynku „retro”.
Generalnie najwyższe wzrosty na moment odnowień umów reasekuracyjnych dotyczyły ryzyk majątkowych i klasy „specialty”, np. w zakresie ryzyk lotniczych, politycznych i terroru. Mniejszą presję odczuł segment OC, m.in. ze względu na wcześniej zapoczątkowane zwyżki cen w tym dziale.
Powszechny konsensus rynkowy wśród dostawców reasekuracji, w tym olbrzymia dyscyplina w podnoszeniu cen wywindowały – specyficzną dla branży reasekuracyjnej – zbitkę pojęciową „consensus pricing” na poziom niewidziany od dekad.
Cena to nie wszystko
Poza powszechnym wzrostem ceny reasekuracji i zmniejszeniu pojemności styczniowym odnowieniom towarzyszyły inne, bardziej lub mniej typowe objawy „twardego rynku”. I tak przykładowo reasekuratorzy uszczelniali procedury underwritingowe w zakresie definicji zdarzeń naturalnych, ryzyk politycznych i cyberzagrożeń, przesuwali w górę minimalne poziomy składek depozytowych, powszechnie wprowadzali do kontraktów wyłączenia terytorialne w związku z wojną w Ukrainie czy kontestowali „darmowe” wznowienia w umowach nieproporcjonalnych.
Najniższe warstwy umów X/L, tzw. working layers, były albo wyceniane w sposób dyskryminacyjny, albo wytyczne wręcz zabraniały underwriterom z firm reasekuracyjnych kwotowania layerów, narażonych ponadprzeciętnie na szkody frekwencyjne i szalejącą inflację. W umowach proporcjonalnych niejeden cedent doświadczył obniżenia prowizji.
Globalny proces odnowień odnotował – w zależności od szerokości geograficznej – opóźnienia liczone w tygodniach m.in. w związku z niepewnością wielu reasekuratorów w zakresie kosztu retrocesji. Ceny podawane ubezpieczycielom miały niespotykanie krótką ważność, nawet tygodniową. Najwięksi gracze spośród reasekuratorów potrafili przeciągać negocjacje do ostatnich dni grudnia, chcąc w ten sposób zmaksymalizować efekty odnowień na 2023 rok.
Wszystko nie zależy od wszystkiego
Branża reasekuracyjna i ubezpieczeniowa są ściśle połączone, zatem koniunktura na rynku międzynarodowym w 2023 roku bez wątpienia będzie skutkowała wyższymi wydatkami ubezpieczycieli na ochronę swoich bilansów. Ci ostatni, chociaż nie mają bezpośredniego wpływu na źródła cykliczności sektora, mogą w różny sposób dawać sobie radę na „twardym rynku” w zależności od świadomości i jakości zarządzania. Nie ulega wątpliwości, że chodzi m.in. o zdolność przeniesienia wzrostu kosztów reasekuracji na ubezpieczających, skuteczną kontrolę poziomu innych kosztów, efektywne zarządzanie informacją underwritingową, dbałość o specjalistyczne kadry, wreszcie – nastawienie na rentowność, nawet jeśli oznacza to czasowe zmniejszenie skali działania (czyli odpuszczenie walki o udziały w rynku za wszelką cenę).
Co przyniosą nam najbliższe miesiące w reasekuracji? Na moment podsumowania konsensus rynkowy, formułowany m.in. przez agencje ratingowe takie jak S&P zakłada bezwzględną zasadność utrzymania wysokich cen reasekuracji (choćby z powodu niezrealizowania celów finansowych przez branżę w ostatnich 5 latach).
A jak będzie? Trudno wyrokować, mając na uwadze siłę, elastyczność i nieprzewidywalność rynku, w tym fenomen cyklu underwritingowego. Jednak patrząc na rynek globalnie, rysuje się dłuższy marsz pod dyktando reasekuratorów. Powtórzmy raz jeszcze: od pewnego czasu dzieje się „wszystko wszędzie naraz”.
Jeżeli interesują Was dodatkowe informacje, dotyczące tego tematu, zapraszamy do kontaktu z Piotrem Molendą: Piotr.Molenda@warta.pl.